Dobra terrorystka
Doris Lessing
Albatros 2008
Jedna z najbardziej przerażających powieści, jakie ostatnio zdarzyło mi się czytać. I od razu śpieszę z wyjaśnieniem, że nie pojawiał się tam krwiożerczy wampir, nie rozlegało się już od pierwszych stron ścinające krew w żyłach wycie wilkołaka, nie było mowy o mściwych duchach czy inwazji potworów z kosmosu. Demony, owszem, były, ale te metaforyczne, więc może straszące najmocniej, bo realne: demony współczesności, cywilizacji naszych czasów. Bo oto sięgnęłam po głośną powieść laureatki Nagrody Nobla – po Dobrą terrorystkę Doris Lessing. Książka się ukazała w tym roku, w wydawnictwie Albatros Andrzeja Kuryłowicza. Poznajemy tu środowisko londyńskich anarchistów. I tu nie obejdzie się bez dwóch komentarzy, Po pierwsze, akcja rozgrywa się w czasach rządów żelaznej damy, czyli Margaret Thatcher, kiedy to rząd stanowczo odparł żądania strajkujących, rosły podatki, zrezygnowano z dotychczasowych zasad polityki socjalnej. Nie wszystkim grupom społecznym mogło się to podobać. I po drugie, słówko na temat anarchistów. Kojarzą nam się natychmiast z przełomem wieku dziewiętnastego i dwudziestego, z brodatymi osobnikami o ponurym wejrzeniu, którzy to nienawidząc władzy, knują spisek, spotykając się w ciemnych oberżach gdzieś na peryferiach miasta… Dzisiejsi anarchiści ukazani przez brytyjską pisarkę początkowo wydać się mogą jedynie bandą rozkapryszonych wiecznych dzieci, ludzi ze skazą nieumiejętności przystosowania się do istniejących warunków. Mogą tu się pojawić także osoby o psychice okaleczonej w wyniku ciężkiej traumy. A wszyscy najczęściej po studiach, inteligentni, nie chcą, lub nie potrafią, o tym powinien, jeśli byłby w stanie, wypowiedzieć się psycholog, pracować – męczącym absurdem, istną bzdurą, byłoby dla nich siedzieć, o zgrozo, od dziewiątej do siedemnastej, w biurze! Ale jakoś wcale im się nie marzy pustelnia w odległym zakątku, popijanie wodą źródlaną suszonych korzonków, nie, chcieliby mieszkać w mieszczańskim dobrobycie: firaneczki, dywany, ciepła woda, zamawiać pizzę, mieć dobry telefon, bywać w kawiarni. Dlaczego, mówi bohaterka powieści, Alice, ci imperialiści, jej matka, ojciec, ci faszyści urzędnicy, nie rozumieją, że trzeba się każdym dobrem dzielić? „Możemy robić, co nam się żywnie podoba – wykrzykuje Alice do matki, która nie chce już utrzymywać prawie 40-letniej córki i jej amanta. I słysząc zarzut, że jest nieudacznikiem, kimś kto naiwnie i nieudolnie bawi się w rewolucję, wrzeszczy, że jeszcze, wraz z towarzyszami, ho, ho, pokażą, na co ich stać. I te słowa wydają się ogromnie ważne, bo późniejsze wydarzenia, krew na ulicach Londynu, są ich zbrodniczą demonstracją, że jednak są kimś, że należy się z nimi liczyć, potrafią dokonać czegoś niezwykłego, prawdziwego dzieła wyzwolenia. Jest to również odpowiedź przesyłana irlandzkim terrorystom i węszącym jeszcze wówczas radzieckim agentom, którzy grupę młodych Brytyjczyków potraktowali nie dość poważnie, przyglądając się nieufnie ich niby to działalności w komunach lokujących się w ruderach przeznaczonych do rozbiórki. Na okładce książki edytor przytoczył słowa krytyka, który uznaje, że od czasów powieści Tajny agent Conrada nikt lepiej nie opisał mentalności terrorystów. Pisarka znakomicie charakteryzuje ukazanych tu londyńczyków. Z mistrzowską perfekcją wdaje się w analizę ich sposobu mówienia, obrazuje nienaturalność, pozę – wyrażane poprzez przejęcie akcentu i słownictwa innych warstw społecznych, kreowanie siebie wedle pożałowania godnych wzorców odmiennej kultury, niekiedy innej epoki. Iście genialny jest wizerunek Alice, widzimy tu dzielną niewiastę, schludną i dbającą o siebie, przykładnie pracowitą: z energią wymiata najbardziej obrzydliwe nieczystości, maluje ściany, wręcz heroicznie przywraca ruinie wygląd przytulnego domu – ów portret, tak pełen zaskakujących sprzeczności, to przestroga przed uleganiem stereotypom myślenia, bo przecież i Alice, tytułowa „dobra terrorystka”, świadomie przyczyni się do tragedii. Powieść można uznać za ostrzeżenie, diagnozę kondycji społeczeństwa naszych czasów, można też ujrzeć tu jeszcze jedną, uniwersalną refleksję nad istnieniem w ludzkiej naturze ciemnych i destrukcyjnych sił. Gorąco polecam Państwu tę powieść!
Felieton z 11 XI 2008