Co wnosi nos?

Co wnosi nos? Nauka o tym, co nam pachnie

Avery Gilbert

Wydawnictwo W.A.B

Co wnosi nos Nauka o tym, co nam pachnieAngielski  pisarz Kipling, znany nam przede wszystkim jako autor Księgi dżungli, jest dla swoich rodaków także twórcą ulubionych strof poetyckich, i, jak się okazuje, niezrównanym piewcą potęgi zapachu. Oto fragment jego wiersza: „Raczej zapach niż dźwięk czy widok sprawi/ że w sercu pęknie ci struna – /Nocami szepczą tymi strasznymi głosami /Hej, staruszku, wracajże do nas”. Magia przeróżnych woni. U Prousta zapach i smak magdalenki rozmoczonej w herbacie przywołuje miniony czas, u Kiplinga – zapach nostalgicznie przypomina utracone miejsca, przestrzeń, gdzie działo się to, co najważniejsze – wydarzenia młodości. Jeżeli zapytam niemłodą już panią, z jakim zapachem kojarzą się jej święta, wspomni pastę do podłogi, wcale nie piękny aromat dawnych wielkich porządków, następnie z rozmarzeniem wda się w opisy ciast, mięsiwa, rozmaitych przypraw. Niezwykła bywa dziecięca panorama zapachów, odkrywanie i zapamiętywanie miłych i najzupełniej odrażających właściwości świata. Istnieją zapachy nieomal święte dla nas wszystkich – zapach chleba, woń rozgrzanej ziemi. Bywają też budzące niepokój, takimi pozostały już na zawsze, bo niegdyś towarzyszyły czemuś niedobremu. Wspomnienia pierwszej miłości nadpłyną nie tylko dzięki dźwiękom sentymentalnej piosenki z tamtych lat – na pewno je wyczaruje woń czeremchy, może akacji albo jaśminu. O tym wszystkim, rzecz jasna, dobrze wiemy, warto jednak poznać mechanizmy psychiczne związane z jakże subiektywnym postrzeganiem rzeczywistości za pośrednictwem zapachów, zastanowić się, czym jest pamięć węchowa, jaki bywa jej wpływ na wyobraźnię, na czym polega osobliwość związku powonienia – z umysłem. Bardzo ciekawie rozprawia o tym psycholog, ekspert od percepcji woni, ktoś, kto ową dziedziną interesował się także w praktyce, bo współpracował z wielkim koncernami kosmetycznymi, wspomagał komponowanie najprzeróżniejszych zapachów – od wytwornych perfum dla bogatych dam po żwirek dla kotów. Avery Gilbert, bo o nim mowa, jest autorem zajmującej i zabawnej książki Co wnosi nos? Nauka o tym, co nam pachnie, opublikowanej w tym roku w wydawnictwie W.A.B. To książka popularnonaukowa należąca do tych, które czyta się naprawdę świetnie. Porusza kwestie, nad którymi warto się zastanowić: dlaczego, na przykład, nie istnieje pełna klasyfikacja woni ani dokładny pomiar ich intensywności – „wąchalność”, jak powiada autor, bywa rzadko i z małą skutecznością badana. Podobno człowiek powinien rozróżnić aż 30 tysięcy zapachów, może także precyzyjnie ustalić, że coś przypomina mu zapach kleju łączącego kartki podręcznika posiadanego w dzieciństwie czy zapach mebli w domu wujostwa, ale nie znajdzie w swoim zasobie słów tych odpowiednich na określenie jakości tego zapachu. Tu zmysł powonienia wydaje się być naprawdę skrzywdzony – o ileż łatwiej opisać wrażenia wzrokowe, słuchowe, oddać ich niepowtarzalność w sposób przemawiający także do innych. Wśród wielu tematów, jakie autor porusza w tej książce poświęconej nie tylko upajającym woniom, ale i najwstrętniejszym smrodom zgnilizny i rozkładu, zaciekawienie budzi szczegółowo przedstawiona historia kin zapachowych. A i owszem, były takie, ale z rozmaitych względów uznano je za najbardziej niedorzeczną  nowinkę techniczną w całych dziejach Hollywood! Fascynuje inny koncept – zgoła poetycki: muzeum zapachów. Na liście zagrożonych wyginięciem zapachów znajdują się aromaty babcinej kuchni, potraw przygotowywanych w sposób nienowocześnie pracochłonny, z tradycyjną cierpliwością, ale i mniej miłe zapachy dawnych miast, warsztatów, tawern z ich ciężką i zatęchłą wonią dymu i wilgoci, i wiele innych, rozwiewających się w całkowitym zapomnieniu. Mógłby ktoś powiedzieć, że na szczęście dla nas istnieje pociecha w literaturze – zapachy opisywane w nawet najczęściej otwieranych książkach nie wietrzeją, nie tracą swej wyrazistości. Tyle że pozostaje nam zgadywać, mobilizować wyobraźnię, bo jeśli przestają istnieć źródła zapachów, daremne stają się wszelkie wysiłki literatury.

Felieton z dnia 16 III 2010